A propos grupy krwi. Czy to prawda, że Ci, którzy mają Rh- nie są rdzennie ziemscy, a Ci z Rh+ rdzennie ziemscy? Ja mam RH+, ale w najbliższej rodzinie mam osobę z RH-. Od dziecka mnie od niej odpycha. Podobno tak właśnie na siebie działają Rh+ i Rh-.
do darkus: Moim zdaniem musimy lecieć z nurtem tego co jest nam proponowane, skoro już tu jesteśmy, ale z negacją tego co jest. Musi być wewnętrzna niezgoda na to co jest. Bo bez niezgody, a nie daj Boże próbami pozytywnego myślenia, co do tej rzeczywistości - wysyłamy komunikat, że wszystko jest OK. A skoro wszystko jest OK, to znaczy, że dalej chcemy tak żyć i zmiana nie może przyjść. Musi powstać coś na kształt (he, he) masy krytycznej dla tej rzeczywistości. Masa krytyczna, to Ci którzy mówią NIE tej rzeczywistości. Tylko musi być nas na tyle dużo, żeby szala mogła się przechylić.
Panie Tadeuszu odpowiedział Pan na to, co napisałam pod 49 Wieczorynką. Z mojej wypowiedzi wyczytał Pan, że ja uważam, że cierpienie uszlachetnia i że zło może zrodzić dobro. A tego w mojej wypowiedzi nie ma. Pan po prostu, tak a nie inaczej ją zinterpretował.
W cudzysłowach cytaty z mojej wypowiedzi z wieczorynki 49. "Życie w niewzorcowej rzeczywistości pokazuje nam, czego drugiemu nie powinno się robić." Tu miałam na myśli właśnie ten kontakt ze świadomością. Dzięki temu, że już go mam, wiem co jest dobre, a co złe, w tym co stworzył i stwarza człowiek. W końcu rzeczywistość stwarzana przez człowieka rozdzieliła mi się na wzorcową i nie wzorcową. Pan pewnie to odczytał, że ja uważam, że zło (czyli niewzorcowość) stwarza dobro. Cierpienie jest takim pukaniem: zobacz, zobacz tą niewzorcowość, to ona tak boli. Nie próbuj pozbywać się bólu pozytywnym myśleniem, nie dlatego, że cierpienie uszlachetnia, ale dlatego, że pozytywne myślenie jest tylko proszkiem przeciwbólowym. Cierpienie i tak znowu wróci, żebyś chciał w końcu zobaczyć wzorcowość, czyli w czym rozkwitamy, a w czym więdniemy - my jako rasa. Nasza rzeczywistość ma nas w garści w najważniejszym aspekcie, czyli pracy. My jako rasa uwielbiamy pracować. Ale, nie dzień w dzień przez 8 godzin (dla chorego celu, typu wzrost gospodarczy, czy emerytura). I te 8 godzin, aż do emerytury, z przykuciem do jednego zawodu często, niewielu miejsc pracy (bo pracodawcy nie lubią pracowników, którzy pracowali w wielu miejscach). Z szansą na krótki urlop, na którym będziesz się mógł poczuć tylko jako turysta, a nie wieczny wędrowiec, którym naprawdę jesteś. Jak powinien wyglądać tzw. rynek pracy, żeby ludzie przestali być nieszczęśliwi? Polecam pozastanawianie się.
Mówi Pan, że jeżeli ktoś czyni pomyłki to znaczy, że nie ma kontaktu ze świadomością. Chce Pan powiedzieć, że Pan nie popełnia już pomyłek? Przecież pomyłki to naturalny element uczenia się. Sama wiedza, co jest wzorcowe, a co nie – to fundament. Ale są programy, emocjonalność, osobowość. Życie to nie klasztor buddyjski.
"Będzie tak czynił (czyli starał się postępować wzorcowo), ponieważ na własnej skórze doświadczył już wystarczająco (czyli, tyle żeby zrozumieć) smaku niewzorcowości." To zdanie pewnie Pan odczytał, że ja uważam, że cierpienie uszlachetnia. Otóż nie! W końcu zobaczyłam, co cierpienie chciało mi pokazać. Chciało mi pokazać drugi koniec tego kija, czyli wzorcowość.
W 52 Wieczorynce mówi Pan, że świadomości nie mają wyboru. Wchodzą w rzeczywistość jaka jest do zaoferowania. Po co wchodzą akurat w taką? (oferta chyba jest przepastna jak Wszechświat)
Bóg Panu powiedział, że chciał być kimś, bo do tej pory był czymś. Bóg to Bóg. Co za różnica, jak siebie nazywa, przecież nazwa nie umniejsza mu mocy. No, ale najwyraźniej różnica jest. Więc, czas by szerzej o tym powiedzieć.
Mówił Pan kiedyś, że zawsze odradzamy się jako ludzie. Że nie przybieramy innych form. Że owszem, możemy sobie wejść w jakąś inną formę, żeby zobaczyć jak to jest, ale na chwilę. W ostatnim filmiku na YouTube Pan A. Kaleta mówi, że kiedyś był powietrzem. Z jego sposobu wypowiadania się, raczej wywnioskowałam, że On teraz jest człowiekiem, a kiedyś był powietrzem. Że reinkarnujemy się w różne formy. Czy to jakaś rozbieżność w widzeniu tej kwestii między Panami, czy ja źle interpretuję?
Mówi Pan, że "dostaliśmy" najgorsze dusze, żeby je naprawić. Że zostały naprawione. Przy mówieniu o zasłonach mówi Pan, że każdy musi wykonać robotę sam, rozumiem - naprawić SWOJĄ duszę. To czyje "my" dusze naprawialiśmy? Czy my w ogóle mamy swoje dusze? Czy to rzeczywistość ma swoje dusze?
Z tego co Pan mówi, sytuacja na teraz wygląda tak, że w ciele ludzkim są trzy oddzielne (a nie jak było do tej pory - połączone) świadomości: ciała, duszy, ducha. Gdzie w tym wszystkim my? Da się wskazać? Myślenie, tego nie ogarnia. Czego się złapać! Jak to wpłynie na nasze codzienne funkcjonowanie? Jakie będą tego plusy, jakie minusy? Co to za nowa gra?
Pani Justyno, proszę częściej prosić Pana Tadeusza o posługiwanie się przykładami.
Powiedział Pan że Jaszczury wygrały wojnę o Ziemię. Czy zostało Panu pokazane, jak wyglądała ta wojna, i kto z Jaszczurami walczył? Czy Jaszczury dostały Ziemię na określony czas? Czy były uzgadniane warunki kapitulacji? Czy nadal toczy się wojna o Ziemię?
Moim zdaniem musimy lecieć z nurtem tego co jest nam proponowane, skoro już tu jesteśmy, ale z negacją tego co jest. Musi być wewnętrzna niezgoda na to co jest. Bo bez niezgody, a nie daj Boże próbami pozytywnego myślenia, co do tej rzeczywistości - wysyłamy komunikat, że wszystko jest OK. A skoro wszystko jest OK, to znaczy, że dalej chcemy tak żyć i zmiana nie może przyjść. Musi powstać coś na kształt (he, he) masy krytycznej dla tej rzeczywistości. Masa krytyczna, to Ci którzy mówią NIE tej rzeczywistości. Tylko musi być nas na tyle dużo, żeby szala mogła się przechylić.
Z mojej wypowiedzi wyczytał Pan, że ja uważam, że cierpienie uszlachetnia i że zło może zrodzić dobro. A tego w mojej wypowiedzi nie ma. Pan po prostu, tak a nie inaczej ją zinterpretował.
W cudzysłowach cytaty z mojej wypowiedzi z wieczorynki 49.
"Życie w niewzorcowej rzeczywistości pokazuje nam, czego drugiemu nie powinno się robić."
Tu miałam na myśli właśnie ten kontakt ze świadomością. Dzięki temu, że już go mam, wiem co jest dobre, a co złe, w tym co stworzył i stwarza człowiek. W końcu rzeczywistość stwarzana przez człowieka rozdzieliła mi się na wzorcową i nie wzorcową. Pan pewnie to odczytał, że ja uważam, że zło (czyli niewzorcowość) stwarza dobro.
Cierpienie jest takim pukaniem: zobacz, zobacz tą niewzorcowość, to ona tak boli. Nie próbuj pozbywać się bólu pozytywnym myśleniem, nie dlatego, że cierpienie uszlachetnia, ale dlatego, że pozytywne myślenie jest tylko proszkiem przeciwbólowym. Cierpienie i tak znowu wróci, żebyś chciał w końcu zobaczyć wzorcowość, czyli w czym rozkwitamy, a w czym więdniemy - my jako rasa.
Nasza rzeczywistość ma nas w garści w najważniejszym aspekcie, czyli pracy. My jako rasa uwielbiamy pracować. Ale, nie dzień w dzień przez 8 godzin (dla chorego celu, typu wzrost gospodarczy, czy emerytura). I te 8 godzin, aż do emerytury, z przykuciem do jednego zawodu często, niewielu miejsc pracy (bo pracodawcy nie lubią pracowników, którzy pracowali w wielu miejscach). Z szansą na krótki urlop, na którym będziesz się mógł poczuć tylko jako turysta, a nie wieczny wędrowiec, którym naprawdę jesteś.
Jak powinien wyglądać tzw. rynek pracy, żeby ludzie przestali być nieszczęśliwi? Polecam pozastanawianie się.
Mówi Pan, że jeżeli ktoś czyni pomyłki to znaczy, że nie ma kontaktu ze świadomością.
Chce Pan powiedzieć, że Pan nie popełnia już pomyłek? Przecież pomyłki to naturalny element uczenia się.
Sama wiedza, co jest wzorcowe, a co nie – to fundament. Ale są programy, emocjonalność, osobowość. Życie to nie klasztor buddyjski.
"Będzie tak czynił (czyli starał się postępować wzorcowo), ponieważ na własnej skórze doświadczył już wystarczająco (czyli, tyle żeby zrozumieć) smaku niewzorcowości."
To zdanie pewnie Pan odczytał, że ja uważam, że cierpienie uszlachetnia. Otóż nie! W końcu zobaczyłam, co cierpienie chciało mi pokazać. Chciało mi pokazać drugi koniec tego kija, czyli wzorcowość.
W 52 Wieczorynce mówi Pan, że świadomości nie mają wyboru. Wchodzą w rzeczywistość jaka jest do zaoferowania. Po co wchodzą akurat w taką? (oferta chyba jest przepastna jak Wszechświat)
Bóg to Bóg. Co za różnica, jak siebie nazywa, przecież nazwa nie umniejsza mu mocy. No, ale najwyraźniej różnica jest. Więc, czas by szerzej o tym powiedzieć.
Z jego sposobu wypowiadania się, raczej wywnioskowałam, że On teraz jest człowiekiem, a kiedyś był powietrzem. Że reinkarnujemy się w różne formy. Czy to jakaś rozbieżność w widzeniu tej kwestii między Panami, czy ja źle interpretuję?
Z tego co Pan mówi, sytuacja na teraz wygląda tak, że w ciele ludzkim są trzy oddzielne (a nie jak było do tej pory - połączone) świadomości: ciała, duszy, ducha. Gdzie w tym wszystkim my? Da się wskazać? Myślenie, tego nie ogarnia. Czego się złapać! Jak to wpłynie na nasze codzienne funkcjonowanie? Jakie będą tego plusy, jakie minusy? Co to za nowa gra?
Pani Justyno, proszę częściej prosić Pana Tadeusza o posługiwanie się przykładami.
Czy Jaszczury dostały Ziemię na określony czas? Czy były uzgadniane warunki kapitulacji? Czy nadal toczy się wojna o Ziemię?