nikt
Xenna

Ja swego czasu też starałam się wyeliminować ze swego życia wszystko co może być szkodliwe i starałam się zabezpieczyć przez wszelkimi możliwymi tragediami. I tylko wpadałam w coraz większe lęki i frustracje. W końcu stwierdziłam, że co ma być to i tak będzie i odpuściłam. Żyję wolna od wszelkich "bożków" w postaci orgonitów, jakiś długopisów czy innych "protez". Oczywiście na co dzień staram się uważać np. przechodząc przez ulicę, ale bez przesady.
Tak samo wmawianie ludziom, że wszystko jest trujące wprowadza tylko lęk i zamieszanie.
A już np. filmiki arona jasnowidza czy Pauliny Moskalik, to dla mnie sianie fermentu. Zauważyłam, że są nagrywane w tym samym tonie. Oboje mówią: musicie to, musicie tamto... Nie wiem czemu ma służyć nawoływanie, by wszyscy wykupywali ziemię i wyprowadzali się na wieś...
Uważam, że ludzie którzy próbują się zabezpieczać na wszelkie możliwe sposoby nie mają zaufania do Boga i tak na prawdę w Niego nie wierzą. Wierzą w moc materii.
nikt
Jahabharata

Ocenianie nigdy nie jest neutralne. Wynika to z samej definicji oceny. Ocena= wartościowanie. Neutralne może być tylko stwierdzenie faktu, bez oceniania.
nikt
Ja natomiast mam wrażenie, ze moje poprzednie wcielenia miały miejsce w przyszłości, a nie w przeszłości. Uwielbiam nowoczesność, wszelkie nowoczesne/elektroniczne gadżety, budynki ze szkła. W ogóle lubię szkło, proste formy, mało zdobień, ale od niedawna lubię kolory - mnóstwo kolorów. Wcześniej raczej byłam "monochromatyczna"...
Zawsze lubiłam filmy SF i oczywiście efekty specjalne w tych filmach.
nikt
Xenna

Bo Jezus był człowiekiem (podobno), dlatego był bardziej ludzki. :)
Sam mówił o sobie, że jest synem człowieczym. Nie mówił o sobie, ze jest Bogiem. Mówił: Ja tego nie czynię, tylko Bóg we mnie.
Zresztą Jezus zupełnie inaczej mówił o Bogu, niż jest to podane w Starym Testamencie.
nikt
Xenna

Czytając Biblię trzeba pamiętać o tym, że jest to zbiór różnych podań przekazywanych sobie najpierw ustnie z pokolenia na pokolenie. Nie jest to dzieło jednorodne napisane chronologicznie od początku do końca. Kanon ksiąg różni się też pomiędzy religiami.
Jest prawdopodobne, że w Biblii są pomieszane nauki duchowe napisane "szyfrem" by zataić je przed profanami (takie nauki były tylko dla wtajemniczonych), oraz relacje z pobytu na Ziemi obcych cywilizacji, które ludzie brali za bogów (Stary Testament). Mam wrażenie, że w tamtym czasie za Boga uważano wszystkich którzy mieli, według ówczesnych ludzi "nadprzyrodzoną moc". Dziś moglibyśmy te zjawiska rozumieć inaczej.
Jest też możliwe, że są tam przekazy z dawnej wiedzy, zapomnianej w wyniku degradacji społeczeństwa. Proces takiego zapominania, a tym samym powstawania religii, bardzo dobrze ilustruje opowiadanie Danikena w książce: "Dzień sądu ostatecznego trwa od dawna". Jest to fikcja, ale jak się zastanowić to mogło tak być naprawdę. Ten tekst jest długi, więc nie będę go tu przytaczać. Warto go przeczytać.
nikt
Pan Tadeusz mówił, że Bóg jest Osobą, czyli jest osobowy, w przeciwieństwie do niektórych religii, które nauczają o nieosobowej energii. Jeśli Bóg ma świadomość siebie, to jest osobowy. A wiele przekazów mówi, że tak jest. Nie znaczy, że jest z krwi i kości. Jest samoświadomą energią. Istnieją też formy/istoty nieosobowe we wszechświecie.
Myślę, że większość nauk z Biblii jest prawdziwa, tylko my ich jeszcze nie rozumiemy. Nie należy ich odczytywać dosłownie, bo większość jest metaforą.
Nauki Jezusa należy odczytywać przez pryzmat duchowy. On nie nauczał o sprawach materialnych. Jego przypowieści z morałami były kierowane do prostych ludzi. Swoich uczniów nauczał inaczej. Powtarzał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. Już po tym można zorientować się, że jego słowa mają drugie znaczenie. Potwierdza to jego przypowieść o siewcy, którą sam później wytłumaczył swoim uczniom. Mąż, żona, panny roztropne i głupie, oblubieniec itd to tylko symbole.
Ja czasem mam wątpliwości czy Jezus w ogóle istniał, czy nie jest to tylko personifikacja Świadomości Chrystusowej. Bo tylko przez Świadomość Chrystusową można poznać Boga. Stąd Jego słowa o drodze, prawdzie i życiu, oraz te które przytoczyła Jadwiga.
Trzeba po prostu brać poprawkę na to, że języki ziemskie są bardzo ograniczone. Nawet jeśli jakiś mistyk miał objawienie, to trudno mu było je przełożyć na język mówiony. Dlatego wszyscy nauczyciele powtarzają, że istoty Boga nie można zrozumieć. Trzeba ją poczuć.
W Biblii Bóg mówi o sobie "JAM JEST", bez żadnych przymiotników, dlatego nie sądzę by Bóg miał jakiekolwiek imię, które da się przełożyć na słowa.
Gdzieś słyszałam, że imię Jahwe, czy JHWH z Biblii znaczy tyle co Jestem Który Jestem. Czyli Bóg jest po prostu Istnieniem.
nikt
Xenna
gdzie to było? Musiałabym przesłuchać jeszcze raz.
Obejrzałam wszystkie Wieczorynki i Oblicza Duchowości na NTV i nie kojarzę niczego takiego.
nikt
Nie pamiętam już gdzie to czytałam, ale są informacje według których Bóg najwyższy - Stwórca - jest jeden, ma troistą naturę i jest osobowy, chociaż nie jest fizyczny. Na czym ta troistość i osobowość polega, nie do końca jest jasne - są różne interpretacje. Cała reszta, wszystko co jest, pochodzi od Boga. We Wszechświecie nie ma nic, co nie pochodzi od Boga, bo wszystko jest Bogiem. Są też (podobno) istoty zwane "siewcami życia". To istoty bardzo wysoko wibracyjne. Ale one nie są Stwórcami, tylko twórcami. Do tworzenia potrzebują materiału. Stwórca stwarza ten materiał z "niczego".
Nie wiadomo czy dawni mistycy mówiąc o Bogu mieli na myśli Stwórcę, czy Siewców życia, a może za Bogów uważali wysoko rozwinięte istoty. Dlatego sama się zastanawiam, jakie znaczenie miało słowo "Bóg" kilka tysięcy lat temu. Odnoszę wrażenie, że inne niż dzisiaj. Możliwe, że nastąpiło pomieszanie pojęć. Dla mnie Bóg jest energią, ale ta energia jest samoświadoma, a więc osobowa. Ta Świadomość jest wszędzie i każdy może mieć do niej dostęp, wystarczy popracować nad podwyższaniem wibracji. To jest proste, choć nie jest łatwe. Bo trzeba skończyć z przywiązaniem do świata materialnego. Materię należałoby traktować raczej jako narzędzie, a nie cel sam w sobie. Kiedy narzędzia nie są już potrzebne, trzeba je odłożyć. Im wyżej wibrujemy, tym więcej jest nam dane.
I najważniejsze: tego wszystkiego nie można pojąć umysłem. Umysł jest właśnie tym konstruktem matriksowym, który powoduje oddzielenie od Boga, więc z natury nie może Boga zrozumieć.
Co do fizyczności Boga, to zależy co rozumiemy przez słowo "fizyczność". W sumie cały Wszechświat podlega jakimś prawom fizyki, więc jest fizyczny. Poza Bogiem nie ma niczego, wszystko jest w Bogu, więc można powiedzieć, że Bóg jest fizyczny.
Takie są moje przemyślenia.
Nie pamiętam gdzie i w jakim kontekście pan Tadeusz użył takiego sformułowania.
nikt
Xenna

ja znam tylko jednego Boga, tego którego mam w sercu.
nikt
Jeśli chodzi o wiarę... W tym problem, że większość ludzi źle interpretuje to słowo. Łącznie z Kościołem. A w zasadzie to Kościół wprowadził mylną jego interpretację. Już Jezus nauczał: jeśli Twoja wiara jest prawdziwa, to jeśli powiesz tej górze "przesuń się" to ona się przesunie... ( nie pamiętam dokładnie jak to jest napisane w Biblii, ale mniej więcej tak). Wynika z tego, że nie chodzi tu o wiarę, że Bóg istnieje, albo że jest taki czy siaki, ale o wiarę w skuteczność naszych działań. Tym jest prawdziwa wiara. Jeśli mamy wątpliwości - nic się nie wydarzy. Chodzi bardziej o zaufanie Bogu, niż o wiarę w to, że On istnieje. Równie dobrze możemy zaufać sobie, że nam się coś uda, nawet jeśli wszelkie przesłanki wskazują na coś odwrotnego. Tym jest właśnie wiara, że mamy Boga w sobie. Jest jeden warunek - nasze działanie musi być zgodne ze wzorcem. Czyli musimy kierować się miłością i działać z poziomu serca. Jeśli będziemy chcieli zrobić komuś krzywdę - Bóg nie będzie brał w tym udziału i będzie to działanie z poziomu umysłu. Ot cała filozofia.