I jeszcze coś dodam: wege miejsce w Warszawie, gdzie można coś przekąsić na słono i słodko, BEZ soi - to MYSA - wege kawiarnia na Hożej 60. Byłam i polecam :-) http://pomaranczazmian.blogspot.com/2014/05/nowe-wege-miejsce-w-warszawie-i-moje.html
Dzięki Lucy za wsparcie :-) I powiem więcej - sos sojowy, tofu i tempeh przez całe stulecia stanowiły dobre i zdrowe pożywienie. Rzecz nie w soi jako takiej, ale w rozprzestrzenianiu się upraw GMO. O to chodzi. I o to, jak trudno zapanować nad skażeniem upraw ekologicznych (a więc nie modyfikowanych) nasionami GMO. Myślę, że o to też chodzi Irkowi - o truciznę, jaką stanowi GMO oraz niszczenie niewyobrażalnych połaci wartościowych ziem, aby zasiewać je pod uprawy zmodyfikowanej soi i kukurydzy, z których akurat przeważająca większość przeznaczona jest na paszę dla zwierząt hodowlanych. Ale także ląduje na talerzach wielu osób wege, w postaci sojowych kotletów, parówek, wędlin... Oraz w ustach wszystkich konsumentów przeróżnych przetworzonych produktów (z wędlinami, czekoladami, batonikami i produktami dla dzieci włącznie), wzbogacanych masowo sojową lecytyną, skrobią kukurydzianą (również ziemniaczaną), mąką kukurydzianą i sojową, syropem fruktozowo-glukozowym i fruktozą, pozyskiwaną z kukurydzy... No i tutaj jak najbardziej ma zastosowanie potrzeba "aby mieć świadomość tego co jemy" :-)
Nie wiem, być może jestem Istotą prymitywną, ale Intuicję mam rozwiniętą i jak do tej pory dobrze mnie prowadzi. Był czas w moim życiu, kiedy lekarz wysyłał mnie na transfuzję - trudno było się dziwić, ponieważ moje ciało fizyczne umierało, a ja czułam się jak żywy trup. Jednak wiedziałam stanowczo, że absolutnie nie chcę i nie życzę sobie, aby przetaczano mi czyjąś krew. I do tego nie doszło. Od strony fizycznej czas był tragiczny, od strony duchowej - czas wytężonej pracy i bliskiego kontaktu z wyższym JA. Mogłabym temat długo rozwijać, poprzestanę jednak na tym, że minęło kilka lat, przeżyłam, mam się coraz lepiej, a opinii na temat transfuzji nie zmieniłam. A w przypadku mojej śmierci, moja córka wie, że ciało ma być poddane kremacji. Tak czuję, że ten wybór jest słuszny. I szczerze mówiąc nie wydaje mi się, aby wynikało to z przywiązania do własnego ciała. Ale kto wie, może kiedyś zmienię zdanie.
Czuję się postawiona do kąta! ;-) Bo wciąż kocham tofu! Naprawdę je uwielbiam, a zawsze szukam ekologicznego. Nie jem żadnych sojowych kotletów, wędlin i takich różnych świństw... unikam też sojowego mleka, a jeśli już to tylko BIO. Mam świadomość czym jest GMO i pasze sojowo-kukurydziane. No i nie mogę odmówić Irkowi racji, jeśli chodzi o niszczenie przyrody poprzez powiększanie terenów upraw soi (i kukurydzy)GMO. Miałam nadzieję, że to nie dotyczy upraw ekologicznych. Podoba mi się szczera, emocjonalna wypowiedź Irka, bo to wszystko prawda! Maria Grodecka pisała o tym już w 1990 roku! Chyba przychodzi pora, abym zaczęła żegnać się z tofu... dobrze, że już zaczęłam ograniczać ;-)
CUDNA POINTA! :-) DZIĘKUJĘ! I ja kiedyś widziałam tę wielką księgę z pustymi stronicami. I napis tworzący się na jednej z nich... a dotyczący bieżącej sytuacji :-) A wniosek z tego płynący wskazywał, że ważne jest to, co TERAZ się wydarza i aby to przeżywać i cieszyć się tym, bez wnikania czy coś wielkiego z tego wyniknie, czy nie.
Podążania za tym, co TERAZ i płynięcia z nurtem wydarzeń, podążania za impulsem chwili, mnie osobiście pięknie uczy TAO i zasada Wu-Wei. A także wprowadzanie do swojego wnętrza spokoju, wyciszenia, o czym wspomina Tadeusz. W moim życiu to się sprawdza, a nawet stało się jedyną możliwą drogą, aby przetrwać i nie zwariować :-)
Taki biznes popieram w całej rozciągłości! I sama w takim chciałabym uczestniczyć. W zarabianiu pieniędzy nie widzę niczego złego. Rzecz w tym, aby robić to, co człowiekowi w sercu i duszy gra, postępować uczciwie i w zgodzie ze sobą, dzielić się z innymi tym, w czym jesteśmy dobrzy. I inspirować do pozytywnych zmian! W ten właśnie sposób współtworzymy nową rzeczywistość. Czyż tak? :-) Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Awokado i mango dosłownie uwielbiam! I orzechy, migdały, daktyle też. I nic - tylko jeść, jeść, jeść! ;-) Podobają mi się te przepisy i z wielką przyjemnością patrzę, jak z miłością i energią je realizujecie. Dziękuję za wszystkie pyszności, a przede wszystkim za WAS SAMYCH. Najlepszego!
Myślę, że Tadeusz doskonale je zinterpretuje :-)
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego!
wege miejsce w Warszawie, gdzie można coś przekąsić na słono i słodko, BEZ soi - to MYSA - wege kawiarnia na Hożej 60. Byłam i polecam :-)
http://pomaranczazmian.blogspot.com/2014/05/nowe-wege-miejsce-w-warszawie-i-moje.html
I powiem więcej - sos sojowy, tofu i tempeh przez całe stulecia stanowiły dobre i zdrowe pożywienie. Rzecz nie w soi jako takiej, ale w rozprzestrzenianiu się upraw GMO. O to chodzi. I o to, jak trudno zapanować nad skażeniem upraw ekologicznych (a więc nie modyfikowanych) nasionami GMO. Myślę, że o to też chodzi Irkowi - o truciznę, jaką stanowi GMO oraz niszczenie niewyobrażalnych połaci wartościowych ziem, aby zasiewać je pod uprawy zmodyfikowanej soi i kukurydzy, z których akurat przeważająca większość przeznaczona jest na paszę dla zwierząt hodowlanych. Ale także ląduje na talerzach wielu osób wege, w postaci sojowych kotletów, parówek, wędlin... Oraz w ustach wszystkich konsumentów przeróżnych przetworzonych produktów (z wędlinami, czekoladami, batonikami i produktami dla dzieci włącznie), wzbogacanych masowo sojową lecytyną, skrobią kukurydzianą (również ziemniaczaną), mąką kukurydzianą i sojową, syropem fruktozowo-glukozowym i fruktozą, pozyskiwaną z kukurydzy... No i tutaj jak najbardziej ma zastosowanie potrzeba "aby mieć świadomość tego co jemy" :-)
Dużo zdrowia dla każdego!
Pozdrawiam serdecznie!
Bo wciąż kocham tofu! Naprawdę je uwielbiam, a zawsze szukam ekologicznego. Nie jem żadnych sojowych kotletów, wędlin i takich różnych świństw... unikam też sojowego mleka, a jeśli już to tylko BIO. Mam świadomość czym jest GMO i pasze sojowo-kukurydziane. No i nie mogę odmówić Irkowi racji, jeśli chodzi o niszczenie przyrody poprzez powiększanie terenów upraw soi (i kukurydzy)GMO. Miałam nadzieję, że to nie dotyczy upraw ekologicznych. Podoba mi się szczera, emocjonalna wypowiedź Irka, bo to wszystko prawda! Maria Grodecka pisała o tym już w 1990 roku! Chyba przychodzi pora, abym zaczęła żegnać się z tofu... dobrze, że już zaczęłam ograniczać ;-)
I ja kiedyś widziałam tę wielką księgę z pustymi stronicami. I napis tworzący się na jednej z nich... a dotyczący bieżącej sytuacji :-)
A wniosek z tego płynący wskazywał, że ważne jest to, co TERAZ się wydarza i aby to przeżywać i cieszyć się tym, bez wnikania czy coś wielkiego z tego wyniknie, czy nie.
Podążania za tym, co TERAZ i płynięcia z nurtem wydarzeń, podążania za impulsem chwili, mnie osobiście pięknie uczy TAO i zasada Wu-Wei. A także wprowadzanie do swojego wnętrza spokoju, wyciszenia, o czym wspomina Tadeusz. W moim życiu to się sprawdza, a nawet stało się jedyną możliwą drogą, aby przetrwać i nie zwariować :-)
Pozdrawiam gorąco!
:-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Powodzenia, kochani!
Podobają mi się te przepisy i z wielką przyjemnością patrzę, jak z miłością i energią je realizujecie.
Dziękuję za wszystkie pyszności, a przede wszystkim za WAS SAMYCH.
Najlepszego!