Drodzy Tadeuszu i Justynko! Kolejne ciekawe rozmowy, za które Wam dziękuję. Zwłaszcza za poruszenie tematu czerni, jej znaczenia i tego, co się z nią wiąże. Chętnie posłucham o tym więcej. Skoro rozmawiamy o starociach, proszę podziel się Tadeuszu swoją wiedzą o czterech Kumara. Kim byli/są i jaką odgrywają rolę? A drugie pytanie o bieżące wydarzenia - proszę, opowiedz szerzej o dwóch słońcach, sfotografowanych we wrześniu nad Bałtykiem oraz o Twojej interpretacji tegoż. Dziękuję!
I jeszcze c.d.: "Siedziałam na zboczu góry, wdychałam zapach łąkowych ziół i patrzyłam w dal oraz w głąb… w głąb siebie i wydarzeń, jakie ostatnio stały się moim udziałem. Łzy napływały mi do oczu, wzruszenie przepełniało serce, a wdzięczność mieszała się z niedowierzaniem, że to wszystko dzieje się naprawdę. Boże, kimkolwiek i gdziekolwiek jesteś – dziękuję za te chwile, za tę cudowną odmianę, za TYCH ludzi i TO miejsce. Dziękuję, że odnalazłam Dom. Odnalazłam go w swojej duszy."
Pozdrawiam serdecznie, życząc każdemu takich cudownych przeżyć :-)
Cieszę się, że Tadeusz wspomniał o powrocie do domu. Rok temu przeżyłam cudowne doświadczenie, które było prawdziwym, głęboko odczuwanym, transcendentnym (nie boję się użyć tego określenia) Powrotem do Domu. Obcowałam z człowiekiem, przy którym wyraźnie czułam mnogość intensywnie zachodzących procesów, których moje oczy nie widziały. Opisałam je również na blogu. Tutaj podzielę się fragmentem: "Otuliłam się kołdrą, buzię wtuliłam w poduszkę i zapadłam w głęboki, spokojny sen. Czułam się taka bezpieczna, jak u Ojca w Niebie. W tym ciepłym, puchatym łóżku spałam jak niemowlę. Kiedy obudziłam się rano, w mojej głowie wyraźnie wybrzmiewały słowa: ROSE, Rose… Chłonęłam atmosferę tego miejsca i czułam się jak w rodzinnym domu. Odkąd się obudziłam odczuwałam wewnętrzną Błogość. Coś, czego nie sposób właściwie przełożyć na słowa, ponieważ jest to własne, wyjątkowe doświadczenie. To Mój Powrót do Domu. Wyszłam na podwórko i podzieliłam się z Janem swoimi odczuciami. Wtedy pamięć przywołała wizję, jaką otrzymałam kilka lat wcześniej – zobaczyłam przed sobą tęczę, wszystkie barwy tęczy… dłonie w zapraszającym geście i głos mówiący: - OTO DROGA DO DOMU.
KIEDY SERCE ROŚNIE, RÓŻA ROZKWITA" http://pomaranczazmian.blogspot.com/2014/01/w-domu-jana-zegnamy-bieszczady-kierunek.html
Kochani, skoro pojawił się temat drogi i powrotu do domu pozwólcie, że dołączę swoje doświadczenia. Może kogoś zainspirują, może ktoś ma podobne. Może Tadeusz zechce podzielić się swoją interpretacją? Opisałam je na blogu. Przytoczę fragment. Najpierw sen, z 2008 roku. Śniłam, że jadę samochodem. Znalazłam się w jakiejś nieznanej mi miejscowości, chciałam zaparkować, ale pojawił się jakiś facet - robotnik i powiedział, że nie można, bo właśnie robią tu drogę. Nie wiedziałam, gdzie jestem i którędy mam jechać. Wylądowałam w mieszkaniu u jakiegoś robotnika, była tam też dziewczyna. Wyciągnęłam mapy i pytałam ich gdzie jestem, którędy mam jechać do Warszawy. Byłam wcześniej na południu Polski i wracałam. Oni nie potrafili mi pomóc. Patrzę na te mapy i nic nie widzę. Pytam tych ludzi: Ale gdzie ja w ogóle jestem, co to za miejsce, jak się nazywa ta miejscowość??? I nic... Oni nic nie wiedzą, ponieważ dopiero budują tu drogę... A ja pamiętałam, że miałam jechać na północ do Warszawy. W końcu doszłam do wniosku, że muszę po prostu wsiąść w samochód i jechać, zanim się ściemni. I jakoś to będzie. Zorientuję się po drodze. http://pomaranczazmian.blogspot.com/p/listy-do-przyjacio.html
Droga jest w trakcie budowy – nie ma dróg, ani drogowskazów, jak kiedyś powiedział Tadeusz. Droga sama poprowadzi. Dlatego musiałam rozwijać intuicję, ponieważ kierowanie się rozumem poprowadziłoby mnie w ciemny las. Teraz widzę jeszcze szerzej interpretację tej wizji. Przypomniało mi się, jak w tamtym czasie moja bioterapeutka powiedziała, że potrafię pracować jak górnik na przodku i odwalać czarną robotę. No właśnie, tak się trochę czuję, jak górnik na przodku, który przeciera szlak...
Tadeuszu, dziękuję że poplotłeś ;-) Odsłuchuję ponownie pierwszą część tej Wieczorynki i sprawy coraz lepiej układają się w moim umyśle. Jak zwykle znajduję u Was inspiracje, pozwalające na dostrzeganie kolejnych aspektów danych zagadnień. Mogę śmiało i za potwierdzeniem z zewnątrz powiedzieć, że u mnie ciężka orka trwa dobre 7 lat. Znany astrolog porównał to nawet do zsyłki na Syberię i szkoły przetrwania. Jednak w tym roku czuję, że pomimo – jak to nazwał Tadeusz – bycia na skraju ubóstwa, jest coraz lepiej. To lepiej wynika z kolejnych zmian, zachodzących w moim sposobie postrzegania spraw, sytuacji, zdarzeń, ludzi, siebie… bynajmniej nie z wygranej w totka lub dobrze płatnej posady ;-)
Bardzo Wam dziękuję za tę rozmowę. Pana Leszka świetnie się słucha i aż chciałoby się usiąść przy stoliku obok. Cieszy, że wypowiada się swobodnie i mówi to, co myśli. Jednak szczęśliwie nie brakuje w Polsce pasjonatów, parzących dobre kawy w swoich lokalach. A obsługa ekspresu już nie wystarczy, ponieważ od jakiegoś czasu zapanowała moda na kawy alternatywnie parzone. Niedawno poznałam dwa takie ciekawe miejsca w Poznaniu i będę o nich pisać u siebie.
Kochani! Jeśli to możliwe - postarajcie się o rozmowę ze wspomnianym Tadeuszem z palarni kawy w Wałbrzychu. To może być arcyciekawe :-) Powodzenia!
"Lekarze wykonujący swoją pracę zosali bezprawnie okrzyknięci mordercami oraz oskarżeni o handel organami. " Przepraszam, jeśli o czymś nie wiem, ale... obejrzałam cały materiał i w żadnej sekundzie nie usłyszałam takich słów ani oskarżeń. Uważam, że Panowie zrobili to, co uważali za słuszne i co zrobić powinni. Nazwę ich godnymi Chwały, jeśli spełnią swoje obietnice, zrealizują zamierzenia i będą kontynuować poszerzanie wiedzy w temacie dla siebie i dla innych. Wówczas śmierć chłopaka, który widocznie spełnił już tutaj swoje zadanie, przyniesie owoce dla przyszłości wszystkich pozostałych.
Kolejne ciekawe rozmowy, za które Wam dziękuję. Zwłaszcza za poruszenie tematu czerni, jej znaczenia i tego, co się z nią wiąże. Chętnie posłucham o tym więcej.
Skoro rozmawiamy o starociach, proszę podziel się Tadeuszu swoją wiedzą o czterech Kumara. Kim byli/są i jaką odgrywają rolę?
A drugie pytanie o bieżące wydarzenia - proszę, opowiedz szerzej o dwóch słońcach, sfotografowanych we wrześniu nad Bałtykiem oraz o Twojej interpretacji tegoż. Dziękuję!
Dziękuję Wam.
Tadeusz, poruszyłeś jakąś czułą strunę, bo łzy płynęły...
Pozdrawiam serdecznie.
"Siedziałam na zboczu góry, wdychałam zapach łąkowych ziół i patrzyłam w dal oraz w głąb… w głąb siebie i wydarzeń, jakie ostatnio stały się moim udziałem. Łzy napływały mi do oczu, wzruszenie przepełniało serce, a wdzięczność mieszała się z niedowierzaniem, że to wszystko dzieje się naprawdę. Boże, kimkolwiek i gdziekolwiek jesteś – dziękuję za te chwile, za tę cudowną odmianę, za TYCH ludzi i TO miejsce. Dziękuję, że odnalazłam Dom. Odnalazłam go w swojej duszy."
Pozdrawiam serdecznie, życząc każdemu takich cudownych przeżyć :-)
"Otuliłam się kołdrą, buzię wtuliłam w poduszkę i zapadłam w głęboki, spokojny sen. Czułam się taka bezpieczna, jak u Ojca w Niebie. W tym ciepłym, puchatym łóżku spałam jak niemowlę. Kiedy obudziłam się rano, w mojej głowie wyraźnie wybrzmiewały słowa: ROSE, Rose…
Chłonęłam atmosferę tego miejsca i czułam się jak w rodzinnym domu. Odkąd się obudziłam odczuwałam wewnętrzną Błogość. Coś, czego nie sposób właściwie przełożyć na słowa, ponieważ jest to własne, wyjątkowe doświadczenie. To Mój Powrót do Domu. Wyszłam na podwórko i podzieliłam się z Janem swoimi odczuciami. Wtedy pamięć przywołała wizję, jaką otrzymałam kilka lat wcześniej – zobaczyłam przed sobą tęczę, wszystkie barwy tęczy… dłonie w zapraszającym geście i głos mówiący:
- OTO DROGA DO DOMU.
KIEDY SERCE ROŚNIE, RÓŻA ROZKWITA"
http://pomaranczazmian.blogspot.com/2014/01/w-domu-jana-zegnamy-bieszczady-kierunek.html
Opisałam je na blogu. Przytoczę fragment. Najpierw sen, z 2008 roku.
Śniłam, że jadę samochodem.
Znalazłam się w jakiejś nieznanej mi miejscowości, chciałam zaparkować, ale pojawił się jakiś facet - robotnik i powiedział, że nie można, bo właśnie robią tu drogę.
Nie wiedziałam, gdzie jestem i którędy mam jechać.
Wylądowałam w mieszkaniu u jakiegoś robotnika, była tam też dziewczyna.
Wyciągnęłam mapy i pytałam ich gdzie jestem, którędy mam jechać do Warszawy. Byłam wcześniej na południu Polski i wracałam. Oni nie potrafili mi pomóc. Patrzę na te mapy i nic nie widzę. Pytam tych ludzi: Ale gdzie ja w ogóle jestem, co to za miejsce, jak się nazywa ta miejscowość??? I nic... Oni nic nie wiedzą, ponieważ dopiero budują tu drogę...
A ja pamiętałam, że miałam jechać na północ do Warszawy.
W końcu doszłam do wniosku, że muszę po prostu wsiąść w samochód i jechać, zanim się ściemni. I jakoś to będzie. Zorientuję się po drodze.
http://pomaranczazmian.blogspot.com/p/listy-do-przyjacio.html
Droga jest w trakcie budowy – nie ma dróg, ani drogowskazów, jak kiedyś powiedział Tadeusz. Droga sama poprowadzi. Dlatego musiałam rozwijać intuicję, ponieważ kierowanie się rozumem poprowadziłoby mnie w ciemny las.
Teraz widzę jeszcze szerzej interpretację tej wizji. Przypomniało mi się, jak w tamtym czasie moja bioterapeutka powiedziała, że potrafię pracować jak górnik na przodku i odwalać czarną robotę. No właśnie, tak się trochę czuję, jak górnik na przodku, który przeciera szlak...
Odsłuchuję ponownie pierwszą część tej Wieczorynki i sprawy coraz lepiej układają się w moim umyśle. Jak zwykle znajduję u Was inspiracje, pozwalające na dostrzeganie kolejnych aspektów danych zagadnień.
Mogę śmiało i za potwierdzeniem z zewnątrz powiedzieć, że u mnie ciężka orka trwa dobre 7 lat. Znany astrolog porównał to nawet do zsyłki na Syberię i szkoły przetrwania. Jednak w tym roku czuję, że pomimo – jak to nazwał Tadeusz – bycia na skraju ubóstwa, jest coraz lepiej. To lepiej wynika z kolejnych zmian, zachodzących w moim sposobie postrzegania spraw, sytuacji, zdarzeń, ludzi, siebie… bynajmniej nie z wygranej w totka lub dobrze płatnej posady ;-)
Robicie świetną robotę! Że tak się wyrażę...
Trzymam kciuki :-)
Cieszy, że wypowiada się swobodnie i mówi to, co myśli.
Jednak szczęśliwie nie brakuje w Polsce pasjonatów, parzących dobre kawy w swoich lokalach. A obsługa ekspresu już nie wystarczy, ponieważ od jakiegoś czasu zapanowała moda na kawy alternatywnie parzone. Niedawno poznałam dwa takie ciekawe miejsca w Poznaniu i będę o nich pisać u siebie.
Kochani! Jeśli to możliwe - postarajcie się o rozmowę ze wspomnianym Tadeuszem z palarni kawy w Wałbrzychu. To może być arcyciekawe :-)
Powodzenia!
Serdeczności!
Luiza Kattia
Przepraszam, jeśli o czymś nie wiem, ale... obejrzałam cały materiał i w żadnej sekundzie nie usłyszałam takich słów ani oskarżeń.
Uważam, że Panowie zrobili to, co uważali za słuszne i co zrobić powinni.
Nazwę ich godnymi Chwały, jeśli spełnią swoje obietnice, zrealizują zamierzenia i będą kontynuować poszerzanie wiedzy w temacie dla siebie i dla innych. Wówczas śmierć chłopaka, który widocznie spełnił już tutaj swoje zadanie, przyniesie owoce dla przyszłości wszystkich pozostałych.
Serdeczności!